środa, 11 lutego 2009

15. dzień węgorza - ostatni


Nieprawdopodobne - ktoś Józka sprzątnął! Pozostała po węgorzu niewymowna pustka. Wierzę jednak, że martwa ryba z centrum Łodzi pozostanie w naszych sercach na zawsze...

15. dzień węgorza

No i stało się - Józka coś zaczęło podgryzać! Rano wokół mojego przyjaciela leżała obalona Krystyna (ciągle obalona, ciągle leżała), kilka kromek chleba i puszka po piwie. Więc tak sobie myślę - może nie coś, a ktoś...?
A przecież tak niewiele trzeba, żeby Józek zniknął z centrum miasta! Wystarczyłby telefon do straży miejskiej, która powinna dopilnować, żeby właściciel posiadłości sprzątał wokół siebie. Numer do straży - 986. Ktoś chętny?

wtorek, 10 lutego 2009

14. dzień węgorza

No i mamy festyn! Dzisiaj mija drugi tydzień mojej znajomości z Józkiem - martwym węgorzem. Przez 14 dni Józka nikt z centrum nie ruszył - zupełnie jakby rybę chroniły hufce niebieskie, świetliste bastiony lub co najmniej kraty aresztu. A przeciez to tylko złudzienie, bo Józek ogólnie i publicznie dostępny jest. Na zdjęciu z obaloną koleżanką - Krystyną.

poniedziałek, 9 lutego 2009

13. dzień węgorza


Pewien polski standard wieści, że trzynastego wszystko może się zdarzyć. Czyżby to dzisiaj nastał ów dzień, w którym martwy węgorz, a mój serdeczny przyjaciel, powierzyciel trosk mych i zmartwień wszelakich, z którym niejedną beczkę soli, pieprzu i kolendry przetrawiłem, zniknie z centrum aspirującej do miana Europejskiej Stolicy Kultury Łodzi? A może jednak przyjdzie nam poczekać do 2016 roku?

niedziela, 8 lutego 2009

12. dzień węgorza

Jak skorzystać na Józku?
Sposób pierwszy: Józek w sosie koperkowym

1 kg węgorza
600 ml wywaru warzywnego (może być z kostki)
sok z połowy cytryny
15-20 g masła
15-20 g mąki
125 ml śmietany 18-22% (najlepiej gęstej)
pół pęczka posiekanego koperku
sól, pieprz

Józka sprawiamy, kroimy w sześciocentymetrowe dzwonka. Solimy i odstawiamy na jedną godzinę do lodówki (ale niekoniecznie, bo Józek i tak jest zmarznięty). Następnie zalewamy Józka wywarem, dodajemy sok z cytryny oraz przyprawy. Gotujemy na małym ogniu przez 25-30 minut (albo dłużej, bo Józek jest mocno zmarznięty) . Następnie z masła i mąki przygotowujemy białą zasmażkę, do której wlewamy szklankę wywaru z Józka. Gotujemy, cały czas mieszając. Pod koniec dodajemy koperek i śmietanę. Sos mieszamy, zagotowujemy i odstawiamy. Kawałki Józka wykładamy na półmisek i polewamy sosem. Podajemy z ziemniakami lub kluseczkami.

sobota, 7 lutego 2009

11. dzień węgorza

Sobotni wieczór. Józek węgorz przygruchał sobie koleżankę - choinkę Krystynę. Z tej miłości może powstać chyba tylko drut kolczasty. Dawasz, Józek, dawasz..!

piątek, 6 lutego 2009

10. dzień węgorza



Dziesiątego (uwiecznionego) dnia leżenia na zimnie w Łodzi Józek przewrócił się na drugą stronę. Czyżby znudziła mu się bezproduktywna wegetacja? Jutro ma być ciepło. Chyba wiosna idzie. Liczę, że mój przyjaciel puści soki..

środa, 4 lutego 2009

8. dzień węgorza

Józka sfakturzyło. Dlaczego, skąd, po co i w jaki sposób - nie wiem. Fakt faktem - ósmego dnia leżenia w centrum monumentalnej Łodzi węgorz wygląda, jakby wyrosły mu skrzydła. Tylko czy Józek kiedykolwiek stąd zniknie? I czy nie wzleci, niczym Ikar, zbyt wysoko, żeby w chwilę później z łoskotem spaść w innym zakątku miasta?

niedziela, 1 lutego 2009

5. dzień węgorza

Niedziela. Józka dopadły ptaki. Wieczorem na śniegu widać było świeże ślady cholernego ptactwa. Tropy wskazują, że mimo wszystko mój przyjaciel węgorz walczył dzielnie. Trwa na posterunku niczym sam Rejtan. Jak długo jeszcze...?

sobota, 31 stycznia 2009

4. dzień węgorza

Józek nadal marznie na śniegu w centrum Łodzi. Kiedy odwiedzam go w sobotę, ma gości. Zaczynam zastawiać się nad historią Jego życia. Po chwili dochodzę jednak do wniosku, że to bezcelowe. Jakkolwiek długa i bujna by ona nie była, Józkowi nigdy więcej nie dane będzie dotrzeć do Morza Sargassowego. So true..

piątek, 30 stycznia 2009

3. dzień węgorza


Węgorz leżał w pozycji, w jakiej zostawiłem go wczoraj - wypatroszeniem na południe. Trochę tylko przysypał go śnieg. Nie wyglądał na szczęśliwego. Cały był zmarznięty; widać, że nie spał. Żeby ocieplić stosunki między nami, postanowiłem nadać węgorzomi imię. Nazwałem go Józek. Czuję, że między Józkiem i mną coś się zaczyna dziać. Wyczuwam łączącą nas nić przyjaźni. Wieczorem odwiedzę go ponownie, opowiem bajkę na dobranoc - O rybaku i złotej rybce. Może to podniesie go na duchu..

czwartek, 29 stycznia 2009

2. dzień węgorza



Żeby rybę sprzątnąć nie potrzeba nawet narzędzi. Tuż obok leżącego węgorza, pod ścianą, stoi mop...

środa, 28 stycznia 2009

1. dzień węgorza





Trzydziestocentymetrowej długości wypatroszonego i zmarzniętego węgorza znalazłem w sercu Łodzi. Gdzie dokładnie? Nie powiem. Zaobaczymy kiedy właściciel terenu sprzątnie rybę...